Praca terapeuty karmienia – jak wygląda w praktyce

Praca terapeuty karmienia. Od Pestki do Ogryzka. Marta Baj-Lieder

Terapeuta karmienia to pojęcie, które, choć nie jest jeszcze powszechnie uznane, odgrywa niezwykle istotną rolę w świecie opieki nad dziećmi. Kim jest terapeuta karmienia? Jakie problemy związane z dziećmi pomaga rozwiązywać? Jakie wyzwania napotyka osoba wykonująca taką pracę? Zapraszam do przeczytania wywiadu z Martą Baj-Lieder, współzałożycielką Szkoły Terapii Karmienia „Od Pestki do Ogryzka”.

Jesteś współzałożycielką Szkoły Terapii Karmienia „Od Pestki do Ogryzka”. Skąd wziął się pomysł na to przedsięwzięcie i na tę oryginalną nazwę😉

Współtworzę Szkołę Terapii Karmienia „Od Pestki Do Ogryzka” razem z Renatą Ulman-Bogusławską. Poznałyśmy się w przestrzeni internetowej. Później uczestniczyłyśmy w tym samym szkoleniu i okazało się, że nie tylko mamy wspólne zainteresowania, ale też jesteśmy bardzo do siebie podobne. Postanowiłyśmy połączyć siły, czyli zająć się wsparciem rodziców w zakresie karmienia, wparciem terapeutycznym dzieci oraz szeroko pojętą edukacją rodziców i terapeutów. W ramach działań naszej szkoły prowadzimy również konferencje. Szerzymy wiedzę poprzez media społecznościowe. Zapraszamy specjalistów z Wielkiej Brytanii i USA, aby szkolić terapeutów w Polsce. Szkolimy rodziców, specjalistów obecnych i przyszłych, prowadzimy terapie dzieci. Nazwa „Od Pestki Do Ogryzka” oznacza formę naszej terapii, czyli metodę małych kroków. Jedząc jabłko, najpierw natrafiamy na pestki, a na końcu zostaje nam ogryzek. Celem terapii jest to, aby dziecko zaczęło jeść, czyli żeby kiedyś faktycznie z tego jabłka został ogryzek. Jest to metafora, która oznacza nasze działania terapeutyczne.

Kim jest terapeuta karmienia?

W Polsce oficjalnie nie używa się tytułu terapeuta karmienia. Natomiast nazwa ta funkcjonuje w USA i w Wielkiej Brytanii. Rodzice poszukując pomocy, nie do końca wiedzą, do kogo się zwrócić. Lekarze kierują ich do neurologopedów, ale prawda jest taka, że nie każdy neurologopeda ma wiedzę na temat tego, jak wspierać dzieci w karmieniu i nie każdy chce się tym zajmować. Dlatego właśnie terapeuci, którzy faktycznie zajmują się karmieniem, czyli logopedzi, dietetycy, psycholodzy, zaczęli się posługiwać tym tytułem, aby ułatwić rodzicom znalezienie odpowiedniej pomocy. Rodzice trafiali wcześniej do specjalistów, którzy zupełnie nie rozumieli, na czym polega problem i nie byli w stanie zająć się tym obszarem. Tytuł terapeuty karmienia jest więc bardzo pomocny. Powinien być to specjalista, który zna się na temacie i dosyć szeroko patrzy na problem karmienia i jedzenia, nie tylko przez pryzmat swojej dziedziny. Terapia karmienia to obszar interdyscyplinarny.

W jaki sposób karmienie łączy się z terapią ręki?

Dziecko, które dopiero poznaje, czym jest jedzenie, na początku bada je dłońmi. Następnie, kiedy czuje się już bezpiecznie z tym kawałkiem pokarmu, wkłada go do buzi. Bardzo często mówię rodzicom, że jeżeli dziecko nie jest w stanie czegoś wziąć do ręki, to tym bardziej nie włoży tego do ust. Dlatego właśnie wsparcie dłoni i ich stymulacja w czasie karmienia są istotne. Aby dziecko efektywnie jadło, potrzebne są również dobrze rozwinięte funkcje pokarmowe. Niektóre dzieci nie pozwalają na dotykanie ich twarzy, nie możemy wykonać od razu pewnych stymulacji wewnątrz jamy ustnej. W takiej sytuacji do obszaru twarzy zbliżamy się małymi krokami. Pracując również nad dłońmi, możemy pośrednio wspierać motorykę jamy ustnej. Motoryka mała jest też potrzebna do tego, żeby samodzielnie jeść, czyli złapać sztućce, nabrać jedzenie, trafić łyżką czy widelcem do buzi. Czasami dzieci nie chcą jeść samodzielnie, bo nie radzą sobie z powodu słabej motoryki. Podsumowując, terapia ręki, usprawnianie motoryki małej oraz koordynacja wzrokowo-ruchowa są niezwykle istotne w procesie jedzenia.

Jakimi zaburzeniami karmienia zajmujecie się w Waszej praktyce?

Zajmujemy się bardzo szerokim zakresem zaburzeń u dzieci w różnym wieku. Naszymi podopiecznymi są m.in.:

• noworodki mające trudności ze ssaniem piersi,

• niemowlęta na etapie rozszerzania diety, które nie radzą sobie z żadnymi konsystencjami, reagują nadmiernie odruchem wymiotnym, krztuszą się, nie radzą sobie z obróbką pokarmu czy z poborem płynu, np. z kubka otwartego,

• dzieci jedzące wybiórczo z przyczyn sensorycznych lub z powodu niskiej sprawności motoryki oralnej,

• dzieci z tzw. awersjami, które na skutek negatywnych doświadczeń nie chcą jeść albo jedzą słabiej,

• dzieci, które były karmione sondą i teraz wymagają tzw. „rozkarmienia”,

• dzieci na etapie neofobii, która nie wymaga co prawda terapii, ale rodzice potrzebują niekiedy w tym okresie pokierowania i wsparcia,

• dzieci z zaburzeniami odżywiania, np. ARFID. Jesteśmy w składzie interdyscyplinarnego zespołu zajmującego się takim pacjentem.

Czy możesz wytłumaczyć w prosty sposób, czym jest neofobia?

Neofobia to naturalny etap w życiu człowieka, zwykle pojawiający się pomiędzy 2 a 3 rokiem życia. Czasami występuje też wczesna faza neofobii pomiędzy 9 a 12 miesiącem życia. Neofobia nie jest zaburzeniem i świadczy o prawidłowym rozwoju dziecka. Zazwyczaj mija samoistnie około 6 roku życia.

Neofobia charakteryzuje się przede wszystkim dużą niechęcią do próbowania nowych pokarmów. Może się również zdarzyć, że dziecko na tym etapie wyklucza żywność, którą jeszcze niedawno jadło. Najczęściej odrzucane produkty mają kolory czerwony i zielony, są gorzkie i oślizgłe, czyli najczęściej będą to warzywa, owoce, mięso czy ryby. Oczywiście nie każde dziecko na etapie neofobii wyklucza wszystkie te produkty.

Dzieci na tym etapie zwracają uwagę na szczegóły, takie jak plamka na bananie czy żyłka w wędlinie. Fiksują się na szczegółach.

Czyli neofobia jest naturalnym etapem i nie musimy podejmować w związku z tym żadnych działań?

Dokładnie, neofobia jest naturalnym etapem i często mija samoistnie. Jednakże, warto pamiętać, że pewne błędy popełniane przez rodziców mogą ją nasilać. Do takich błędów zaliczamy:

• zmuszanie dziecka do jedzenia,

• podawanie dziecku wyłącznie produktów, które ono preferuje – dziecko powinno mieć kontakt również z mniej lubianymi produktami i potrawami, czyli tzw. ekspozycja,

• brak wspólnych, rodzinnych posiłków przy jednym stole.

Terapia w przypadku neofobii żywieniowej nie jest wymagana, ale warto czasami zasięgnąć porady specjalisty. Po pierwsze, upewnimy się, czy to na pewno nie są zaburzenia karmienia. Po drugie, dowiemy się, co zrobić, aby wspierać dziecko w okresie neofobii i nie nasilać jej objawów.

Wspomniałaś w poprzedniej wypowiedzi o ekspozycji, czy możesz wyjaśnić czym ona jest?

Ekspozycja polega na zapoznawaniu dziecka z nowymi produktami i potrawami bez zmuszania, presji i w przyjaznej atmosferze. Przykłady ekspozycji to:

• wspólne chodzenie na zakupy z dzieckiem,

• przygotowywanie posiłków, których dziecko nie musi próbować – służy to poznawaniu cech fizycznych produktów,

• poznawanie jedzenia wieloma zmysłami, czyli zabawa jedzeniem,

• wspólny posiłek,

• serwowanie posiłków w postaci bufetu, gdzie każdy nakłada sobie to, na co ma ochotę,

• umieszczanie małej ilości nowego produktu na talerzu dziecka, bez konieczności smakowania czy jedzenia.

Wiele badań naukowych wskazuje, że ekspozycja pomaga dzieciom przezwyciężać neofobię. Dzieci boją się jedzenia, którego nie znają, więc dobrze jest oswajać je z nim powoli.

Przypomniała mi się moja pacjentka, która cierpi na zaburzenia odżywiania, bo w dzieciństwie rodzice zmuszali ją do jedzenia. Często doprowadzało ją to wtedy do wymiotów.

Niestety, presja i zmuszanie dziecka do jedzenia często prowadzą do złych relacji z jedzeniem i w konsekwencji do zaburzeń odżywiania. Zawsze staram się zrozumieć rodziców, którzy tak postępują. Wielu z nich nie chce celowo skrzywdzić swojego dziecka. Mają po prostu pewne wzorce, przekonania lub wyobrażenia na temat odżywiania dzieci. Potrzebują oni fachowej wiedzy i wsparcia, aby lepiej zrozumieć potrzeby swoich dzieci oraz nauczyć się właściwego podejścia do karmienia.

Jak wygląda Twoja praca z dzieckiem w praktyce?

Praca z każdym dzieckiem wygląda inaczej, ponieważ trafiają do nas dzieci w różnym wieku i z różnego rodzaju problemami. Działamy na zasadzie małych kroków, responsywnie. Stawiamy duży nacisk na poznanie wielozmysłowe, a więc na zabawy sensoryczne czy zabawy z jedzeniem. Jeśli dziecko ma problem związany z motoryką oralną, stosujemy różne manipulacje wewnątrz jamy ustnej, masaże oraz terapię miofunkcjonalną. Za każdym razem wygląda to trochę inaczej, ale zawsze towarzyszy nam miła atmosfera. Dużo się wygłupiamy i śmiejemy. Często do zabawy i próbowania jedzenia angażujemy rodziców. Czasami okazuje się, że oni również muszą przełamać swoje bariery.

Czy rodzic zawsze uczestniczy w tych zajęciach?

W dużej mierze zależy to od dziecka, ponieważ nie wszystkie dzieci dobrze współpracują, gdy rodzic jest obok. Inne dzieci natomiast potrzebują obecności rodzica przez cały czas, ponieważ wtedy czują się bezpieczne. Czasami zapraszamy mamę lub tatę jedynie pod koniec zajęć, aby wytłumaczyć im, co robiliśmy i jak pracować w domu.

Jakie błędy popełniają rodzice w trakcie rozszerzania diety, które później należy korygować poprzez terapię?

Błędów związanych z rozszerzaniem diety można wymienić sporo, są to m.in.:

• zbyt szybkie rozpoczęcie rozszerzania diety, gdy dziecko nie jest jeszcze na to gotowe. Przykładowo, wypychanie pokarmu językiem, odbierane jest przez rodzica jako niechęć do jedzenia.

• zapominanie o tym, że rozszerzanie diety to poznawanie i doświadczanie, a nie zjadanie od razu pełnej porcji.

• zbyt mocne poleganie na tym, co pokazuje Internet. Rodzice czasem zapominają, że trzeba skoncentrować się na swoim dziecku i być uważnym. Sugerowanie się tym, co pokazują inne mamy w Internecie, nie zawsze jest dobre, bo każde dziecko inaczej się rozwija i ma swoje preferencje.

• zbyt późne rozszerzanie diety lub zbyt długie karmienie posiłkami o gładkiej konsystencji. Wpływa to negatywnie na rozwój twarzoczaszki, umiejętności żucia i artykulacji. Poza tym jest słabym doświadczeniem sensorycznym.

• źle dobrany fotelik.

• brak podparcia na stopy.

• zbyt szybkie tempo karmienia.

• karmienie zbyt dużą ilością pokarmu lub zbyt dużą łyżką.

• zła technika karmienia łyżeczką.

• zbyt częste podawanie tubek, w których są zblendowane owoce. Gdy ja byłam mała, dostawałam jabłko i piętkę od chleba. Teraz dzieci jednak jedzą tubki owocowe i miękkie ciastka, więc nie mają okazji, żeby trenować żucie.

• brak reakcji na komunikaty, które wysyła dziecko. Karmienie powinno być relacją, a nie obsługą dziecka. Niektórzy rodzice karmią dziecko mechanicznie i pomimo że ono całym sobą komunikuje, że już nie chce, oni nie reagują na to.

Błędy te wynikają częściowo z czasów, w jakich żyjemy. Jesteśmy ciągle w biegu, bombardowani reklamami różnych produktów i gadżetów. Zapominamy o tym, żeby się zatrzymać i skupić na dziecku.

Czy istnieją wrodzone problemy jeśli chodzi o karmienie, czy zawsze są one wynikiem błędów rodziców?

Bardzo często trafiają do nas dzieci urodzone przedwcześnie, mające szereg różnych trudności związanych z jedzeniem. Nie zawsze jest to więc wynik niewłaściwego działania rodziców. Poza tym, błędy są najczęściej następstwem tego, że rodzic nie otrzymał od lekarza konkretnych wskazówek. Dowiedział się tylko, że jego dziecko przykładowo waży za mało i musi sobie z tym jakoś poradzić. Rodzic stara się na własną rękę rozwiązać ten problem, np. poprzez bieganie za dzieckiem z łyżeczką, włączanie bajek podczas jedzenia, a sytuacja tylko się pogarsza. Błędy są więc często tak naprawdę wynikiem troski o dziecko.

Jeśli chodzi o dzieci przedszkolne, na jakie zachowania należy zwrócić uwagę? Czy niechęć do jedzenia warzyw jest już wystarczająca do podjęcia interwencji? Kiedy zacząć się martwić, a kiedy przeczekać?

Jestem zdania, że lepiej przyjść na konsultację i upewnić się, że wszystko jest w porządku, niż nieustannie się martwić. Nie ma nic gorszego niż zestresowany rodzic, który niepokoi się o swoje dziecko. Niektóre dzieci w okresie przedszkolnym faktycznie zaczynają jeść inaczej z powodu neofobii. Czasami dochodzą do tego dodatkowe problemy, jak np. refluks czy zaburzenia sensoryczne i tu często jest potrzebna pomoc terapeuty. Jeżeli więc rodzic nie jest pewien, czy na pewno wszystko przebiega prawidłowo, należy po prostu poszukać pomocy.

Co poradziłabyś rodzicom, którzy mają w domu „niejadka” i biegają za nim aby cokolwiek zjadł?

W pierwszej kolejności dobrze jest zadbać o podstawy, czyli:

• jedzenie wspólnych posiłków przy stole

• stałe pory posiłków

• nie jedzenie w trakcie zabawy i oglądania bajek, aby umożliwić koncentrację dziecka na sygnałach płynących z ciała

• traktowanie przekąsek (np. sok, mleko, mus, ciastko) jako posiłek, po którym dziecko może nie czuć głodu

Odradzam stosowanie rad typu: „Jak zgłodnieje, to zje”. Ważne jest, aby dziecko czuło się podczas jedzenia bezpiecznie. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że dziecko reaguje odruchem wymiotnym na jakąś potrawę, a my oczekujemy, że jak zgłodnieje, to ją zje. Każde zachowanie dziecka jest komunikatem, więc niechęć do spożycia pokarmu może być powodem zbyt dużej ilości jedzenia na talerzu czy nieodpowiedniej konsystencji pokarmu.

Jak wygląda terapia w przypadku ARFID?

To zaburzenie musi być traktowane bardzo interdyscyplinarnie. Wskazane jest podejście poznawczo-behawioralne. Stosowane są również dodatkowe terapie, na przykład terapia odwrażliwiania przy pomocy ruchów gałek ocznych, czyli EMDR (metoda leczenia traumy). Wsparcie dietetyka oczywiście również jest ważne, bo trzeba na bieżąco monitorować stan zdrowia takiego pacjenta. Dzieci z ARFID wykazują bardzo niskie zainteresowanie jedzeniem, nie sygnalizują głodu, mają niski apetyt. Czasami więc musimy się zastanowić, jak podbić kaloryczność w tak małych porcjach, które spożywa dana osoba. Pacjenci z ARFID często wykluczają pokarmy ze względu na cechy sensoryczne, więc bardzo ważne jest wsparcie terapeuty integracji sensorycznej. To są osoby bardzo lękowe, więc ten obszar również należy zaopiekować, czasami nawet leczeniem farmakologicznym. Przyda się więc pomoc psychiatry i psychoterapeuty. Czasami trudną relację z jedzeniem wywołują traumatyczne wydarzenia i wtedy może być wskazana terapia traumy. Jeżeli jest to osoba, która preferuje wyłącznie pokarmy o konsystencji papki, to przyda się wsparcie logopedy. Gdy przez 5-6 lat dziecko jadło tylko takie pokarmy, to aparat artykulacyjny, który bierze udział również w jedzeniu, będzie osłabiony. W przypadku ARFID zawsze stosujemy podejście interdyscyplinarne. Bardzo ważne będzie też wspieranie rodziny, która często rezygnuje z wyjazdów, wycieczek czy wakacji. Wszystko jest podporządkowane pod tę osobę, która ma problem z jedzeniem. Trzeba też zaopiekować się rodzeństwem, bo ono nie rozumie, dlaczego brat może jeść czekoladę na śniadanie, a ono nie. W ARFID jest taka zasada, że musi być dostęp do preferowanego i bezpiecznego pokarmu. Jeżeli chory go nie dostanie, to po prostu nic nie będzie jadł, co jest oczywiście niebezpieczne. W zależności od tego, jaki podtyp ARFID mamy i z czym jest największy problem, na daną terapię będzie większy nacisk.

Czy ARFID jest zaburzeniem wrodzonym czy nabytym?

ARFID może być zarówno zaburzeniem wrodzonym, jak i nabytym. Diagnozujemy je w każdym wieku. Zdarza się, że w życiu danej osoby pojawia się wydarzenie traumatyczne, które w konsekwencji rozwija zaburzenie ARFID. Przykładowo, w literaturze możemy znaleźć opis przypadku dziewczynki, której pokarm utknął w ekspanderze podniebiennym, co w jej sytuacji było bodźcem wyzwalającym. Z drugiej strony, wiemy, że na ARFID chorują częściej osoby, które mają predyspozycje biologiczne do tego zaburzenia. Często są to pacjenci lękowi, wycofani, mający zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Bardzo często są to również dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu. Jednak warto pamiętać, że autyzm i wybiórcze jedzenie, nie świadczą od razu o występowaniu ARFID. Muszą być tutaj spełnione konkretne kryteria diagnostyczne.

Co powinni wiedzieć rodzice, aby zapobiegać zaburzeniom karmienia?

To jest bardzo trudne pytanie, bo tak naprawdę jest wiele czynników mogących powodować zaburzenia karmienia. Istotne jest wszystko, począwszy od tego, jak się żywi mama w ciąży i jak rozszerza dietę swojemu dziecku. Wszystko to ma znaczenie, ale myślę, że najważniejszą rzeczą jest po prostu jeść wspólnie i dbać o dobrą atmosferę przy stole. Jeżeli dziecko będzie miało pozytywne skojarzenia z posiłkami, jest większe prawdopodobieństwo, że zacznie otwierać się na nowe smaki i pokarmy. Wiemy, jak działa presja, jak działają dystraktory i nagrody. To są rzeczy, które na ogół nie wpływają dobrze na nasze relacje z jedzeniem. W gabinetach rodzice często wspominają o tym, jak źle kojarzy im się pora posiłku i samo jedzenie, więc myślę, że najważniejsze to budować z dzieckiem pozytywną relację w kontekście jedzenia. Nawet wtedy, kiedy dziecko pewnych pokarmów nie zje w wieku 4-5 lat, to w przyszłości sięgnie po nie bardziej świadomie.

Co może zrobić dietetyk, gdy w jego gabinecie pojawiają się rodzice z dzieckiem cierpiącym na zaburzenia karmienia lub problemy z połykaniem jedzenia?

Przede wszystkim dietetyk powinien nawiązać współpracę z różnymi specjalistami. Problemy z połykaniem jedzenia to oczywiście działka logopedy, natomiast zaburzenia karmienia mogą się różnie objawiać. Dietetyk musi posiadać szeroką wiedzę, ale też nie wolno mu przekraczać swoich kompetencji, tak jak i każdemu innemu specjaliście. Dobrze jest współpracować z logopedą, psychologiem, terapeutą integracji sensorycznej, psychiatrą czy lekarzem. Wiele dzieci, które mają zaburzenia karmienia, bardzo często ma trudności z przyjmowaniem leków, co stanowi ogromny problem, gdy takie dziecko zachoruje. Zachęcam do współpracy interdyscyplinarnej, która pozwoli na kompleksowe podejście do problemu i wsparcie dziecka oraz jego rodziny.

Ile miało lat najstarsze dziecko, które było Twoim pacjentem? Z jakim przyszło problemem, czy udało mu się pomóc?

Najstarsze dziecko, które było moim pacjentem, miało czternaście lat. W trakcie spotkania zostało w końcu wysłuchane przez rodziców, którzy upierali się, żeby jadło różne rzeczy, stosując przy tym podstępy i presję. Kiedy na spotkaniu przeanalizowaliśmy całą dietę, okazało się, że nie jest ona tak bardzo wybiórcza. Doszliśmy do porozumienia, że nie wszyscy musimy lubić każdą potrawę i ją jeść. Możemy modyfikować pewne pokarmy – jeżeli przeszkadza konsystencja świeżego pomidora, można pić sok pomidorowy, jeść makaron z sosem pomidorowym, zupę pomidorową czy makaron z pesto z pomidorów. Nie trzeba koniecznie jeść świeżego pomidora, bo rodzice go lubią.

To była dość zabawna konsultacja, bo wydawało się, że przyszła rodzina z bardzo dużym problemem. Ostatecznie wszyscy wyszli spokojni. Bardzo często te konsultacje niby są z powodu dziecka, ale w trakcie spotkania rodzice przyznają, że oni też mają problem. Czasami nasza praca terapeutyczna opiera się wyłącznie na pracy z rodzicem, a czasami to rodzic zaczyna terapię z psychologiem czy psychoterapeutą.

No właśnie, a jak miałaś tego czternastolatka, to traktowałaś go bardziej jako dorosłego czy jako dziecko?

Kiedy mam już starsze dzieci, nastolatki, staram się mimo wszystko skierować je do dietetyka lub psychodietetyka, żeby nie przekraczać moich kompetencji. Oczywiście, zgadzam się na konsultacje, ale staram się trzymać rękę na pulsie, czy to na pewno jest jeszcze mój obszar działań. Czternastolatek to już taki wiek, że raczej się nie bawimy. Rozmawiamy, pokazujemy dziecku różne strategie, które są pomocne, aby na przykład poznawać jedzenie. Dla rodzica, najczęściej smakowanie odbywa się wtedy, kiedy dziecko wkłada coś do buzi, gryzie i połyka. Ale tak naprawdę, zanim do tego dojdzie, należy wykonać wiele różnych małych kroków i wielozmysłowo poznawać, doświadczać. Bardzo często rodzice nie wiedzą, nie zdają sobie sprawy z tego. Starszym dzieciom dajemy takie podpowiedzi: możesz maskować smak, możesz stosować produkty przejściowe, możesz zacząć od tego, że dotykasz palcem, a potem ten palec oblizujesz. Nie musisz tego od razu wkładać do buzi. Ze starszym dzieckiem rozmawiamy bardziej po partnersku. Nie udajemy, że go nie ma, bierzemy pod uwagę jego zdanie.

Co robisz w sytuacji, gdy rodzice nie chcą brać udziału w terapii dziecka?

W sytuacji, gdy rodzice nie chcą brać udziału w terapii dziecka, na początku zawsze wyjaśniam, że terapia karmienia opiera się w 80% na pracy z rodzicami. Rodzice nie zawsze są gotowi na zmiany czy współpracę. Często przychodzą do mnie szukając pomocy, ale zdarza się, że zostali skierowani przez placówkę. Niestety, jeśli rodzic nie odczuwa potrzeby zmiany i nie wykazuje chęci współpracy, terapia nie ma sensu. Jako że prowadzę prywatną praktykę, mogę w takiej sytuacji podziękować rodzicom i wyrazić swoje stanowisko, mówiąc, że bez współpracy z domem, nie ma sensu podejmować żadnych działań terapeutycznych.

Opowiedz o przypadkach z Twojej pracy, które zapadły Ci w pamięć.

To jest temat rzeka. Są to najczęściej smutne historie. Przytoczę dwie:

Chłopiec z bardzo rzadkim zespołem genetycznym, który miał trudności z jedzeniem wynikające z jego choroby. Początkowo sądziłam, że terapia potrwa długo, jednak zakończyła się już po 2-3 miesiącach. Chłopiec jadł wcześniej każdy posiłek przez 4 godziny, doświadczając przy tym dużej presji. Ledwo skończył jeść, a już musiał zacząć kolejny posiłek. Dostarczane mu pokarmy nie były odpowiednie pod względem konsystencji. Pokazałam rodzicom, jaką presję wywierają na dziecku. W przypadku dzieci z niepełnosprawnościami, nigdy nie wiemy, jak daleko zajdziemy w terapii. Robimy wszystko, aby wspierać dziecko, ale efekty są często nieprzewidywalne. Naszym zadaniem jest dostosować konsystencję pokarmu do możliwości i umiejętności dziecka oraz wspierać je logopedycznie, aby być może w przyszłości było gotowe na trudniejsze pokarmy.

Drugi przypadek dotyczy chłopca, który wymiotował za każdym razem, gdy czuł zapach świeżego ogórka, arbuza czy melona – produkty, które jego rodzice bardzo lubili. Skupiliśmy się przede wszystkim na terapii integracji sensorycznej, ponieważ diagnoza wykazała dużą nadwrażliwość na zapachy. Po odwrażliwieniu chłopiec zaczął jeść coraz więcej produktów. Oczywiście, musieliśmy również trochę pracować z rodzicami, ponieważ nie rozumieli, jak to możliwe, że dziecko wymiotuje przez zapach. Temat integracji sensorycznej nie jest dla wszystkich oczywisty i znany.

Te dwa przypadki pokazują, jak ważne jest zrozumienie potrzeb każdego dziecka oraz indywidualne podejście do terapii. Współpraca z rodzicami i dostosowanie terapii do możliwości dziecka często prowadzi do sukcesu i pomaga dzieciom pokonać trudności związane z jedzeniem.

Marta Baj-Lieder

Logopeda wczesnej interwencji, terapeuta integracji sensorycznej, terapeuta miofunkcjonalny, terapeuta ręki, terapeuta karmienia. Międzynarodowy instruktor metody Butejki, terapeuta metody SOS Approach to Feeding, terapeuta metody ETTHNO w podejściu Esther de Ru,instruktor masażu Shantala.

Autorka licznych artykułów oraz książek dla specjalistów, rodziców oraz dzieci.

Wykładowca akademicki, założyciel Centrum Terapii Logop w Gdańsku oraz współzałożyciel Szkoły Terapii Karmienia Od Pestki Do Ogryzka, współwłaściciel Wydawnictwa Pestka i Ogryzek.

wywiad przeprowadziła Emilia Kołodziejska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *