Praca w szpitalu dla jednych brzmi jak horror, dla innych jak wyzwanie. Sama przez jakiś czas pracowałam w jednym z warszawskich szpitali jako dietetyk i muszę przyznać, że podziwiam osoby, które wybierają to miejsce jako swoje docelowe. Jeśli chcesz wiedzieć dlaczego trzeba mieć „twardy tyłek”, aby pracować jako dietetyk w szpitalu 😉, zapraszam do wywiadu z Katarzyną Kupiec.
Jak wygląda Twoja praca jako dietetyk w szpitalu? Jakie są Twoje główne obowiązki?
Pracuję w dość małej placówce szpitalnej – to specjalistyczny szpital ginekologiczno-położniczy, więc jestem tam jedynym dietetykiem. Moją pracę można podzielić na część administracyjną i edukacyjną. Do zadań administracyjnych, które wykonuję, należą:
- układanie jadłospisów,
- współpraca z szefem kuchni i całym zespołem kuchennym, ponieważ mamy własną kuchnię i gotujemy na miejscu. Staram się być obecna przy wydawaniu posiłków i próbuję wszystkiego, co jest serwowane, aby kontrolować jakość,
- przygotowywanie dokumentów przetargowych,
- nadzór nad realizacją umów,
- utrzymanie kontaktów z dostawcami,
- przyjmowanie studentów na praktyki i szkolenie ich w zakresie dietetyki. Zawsze podkreślam, że wolę pokazywać, jak wygląda praca dietetyka, niż skierować ich do pracy w kuchni na przykład przy obieraniu ziemniaków czy krojeniu chleba.
Druga część mojej pracy dotyczy działalności edukacyjnej na oddziałach ginekologiczno-położniczych. Staram się jak najczęściej wychodzić na oddział i edukować pacjentki. Trafiają do nas kobiety z anemią, cholestazą czy cukrzycą ciążową. Pacjentki, które są blisko porodu, bardzo często interesują się również tematyką karmienia piersią.
Jednym z moich ulubionych aspektów pracy jest edukacja pacjentek na oddziale położniczym i rozmowa na temat wszelakich mitów żywieniowych odnośnie karmienia piersią. Czasami takie konsultacje trwają długo, ponieważ panie mają wiele pytań lub niejasności.
Czasami odwiedzam oddział neonatologiczny, gdzie opieka skupia się głównie na noworodkach. Te maluszki są karmione piersią lub specjalistycznymi mieszankami mlecznymi. Moim zadaniem jest rozmawianie z rodzicami wcześniaków, aby rozwiać różne mity krążące na temat ich żywienia.
Jeżeli mam dodatkowy czas, współpracuję z przychodnią przyszpitalną neonatologiczną. Tam zajmuję się edukacją rodziców dzieci do lat 2, które mają różne przypadłości, takie jak wcześniactwo, wybiórczość żywieniową, diety eliminacyjne czy trisomię.
W razie potrzeby, pojawiam się także na oddziale ginekologicznym. Jeżeli dostanę informację, że jest tam pacjentka, która potrzebuje edukacji dietetycznej.
Jakie mity odnośnie żywienia kobiet w ciąży i karmiących piersią słyszysz najczęściej?
Na oddziale położniczym krążą najróżniejsze mity dotyczące żywienia. Najczęściej pacjentki pytają mnie:
- Czy picie bawarki wpływa na zwiększenie laktacji?
- Czy podczas karmienia piersią można pić napoje gazowane i jeść potrawy smażone?
- Czy spożywanie roślin strączkowych przez mamę spowoduje wzdęcia u dziecka?
- Czy mama karmiąca musi wyeliminować z diety produkty zawierające laktozę, jeśli jej dziecko ma nietolerancję laktozy?
Często zdarza się, że kobiety są obwiniane za to, że ich dieta szkodzi dziecku. Ale weźmy pod uwagę chociażby ostatnie pytanie. Przecież laktoza jest naturalnym cukrem mlecznym, który występuje w mleku matki, bez względu na to, czy ona spożywa produkty je zawierające, czy też nie. Ponadto, niektórzy radzą kobietom karmiącym, aby unikały cytrusów czy kawy w celu wyeliminowania kolek u dziecka. To również nic nie da.
W rezultacie, dieta pacjentek często ogranicza się do jedzenia ryżu, makaronu, kurczaka i marchewki. Dodatkowo straszy się je, że kurczak jest nafaszerowany hormonami. Nie jestem pewna, na jakich produktach ta pacjentka miałaby żyć i jak miałaby wykarmić dziecko, jeśli z jej diety wyeliminowano by większość produktów.
Czy te mity są powielane przez lekarzy i położne?
Tak, pacjentki czasami otrzymują takie informacje zarówno od lekarzy, jak i położnych. Niemniej jednak, mity te są głównie przekazywane przez rodziny pacjentek – mamy, babcie, ciocie – a także poprzez informacje znalezione w Internecie.
Niektóre informacje, które były prawdziwe 10 lat temu, mogą już teraz być nieaktualne. Dlatego ważne jest, aby być na bieżąco z najnowszymi badaniami i zaleceniami. Staram się edukować moje pacjentki w tej kwestii. Często są one zaskoczone, dowiadując się, że mogą spożywać pewne produkty, o których były przekonane, że są dla nich szkodliwe.
Jak wygląda Twoja współpraca z lekarzami i pielęgniarkami?
Współpraca z lekarzami i pielęgniarkami stanowi nieodłączny element mojej pracy. Choć nie uczestniczę w regularnych obchodach lekarskich, spotykamy się w kontekście omawiania konkretnych przypadków. Szczególnie dotyczy to pacjentek z cukrzycą ciążową oraz innych skomplikowanych stanów, gdzie dochodzi do ryzyka konfliktu między różnymi aspektami zdrowia pacjentki w kontekście żywienia. W takich sytuacjach musimy wspólnie wypracować najbardziej optymalną strategię żywieniową.
Jeśli chodzi o pielęgniarki, staram się utrzymywać z nimi bliską współpracę, szczególnie w przypadku patologii ciąży, cukrzycy i innych skomplikowanych sytuacji. Regularnie odwiedzam dyżurkę, aby uzyskać aktualne informacje na temat konkretnej pacjentki, jej tygodnia ciąży czy stanu cukrzycy.
W niektórych przypadkach, po rozmowie z pacjentką, mogę zasugerować pielęgniarkom konsultację jej sytuacji z psychologiem. Na przykład, gdy pacjentka otrzymuje trudną informację, że jej poród może przebiegać inaczej niż zakładała.
Mówi się wiele złego na temat jedzenia w polskich szpitalach, więc jak Wam udaje się serwować smaczne i zdrowe posiłki?
Przede wszystkim, naszym największym atutem jest posiadanie własnej kuchni. Wszystko jest przygotowywane na miejscu i od razu wydawane, dzięki czemu straty wartości odżywczych są minimalne. Kluczową rolę odgrywa jednak filozofia naszego szpitala, silnie promowana przez dyrekcję, a nawet główną księgową. Uznajemy żywienie jako integralną część leczenia i jesteśmy dumni z tego podejścia.
Budżet, który przeznaczamy na posiłki, przekracza standardowe 7 zł, ponieważ wszyscy, z którymi współpracuję, rozumieją, jak ważne jest zapewnienie naszym pacjentkom zadowolenia z jakości serwowanych posiłków.
Staramy się, aby menu, które oferujemy, było jak najbardziej zbliżone do domowych smaków. Takie podejście jest często doceniane przez pacjentów. Wystarczy odwiedzić stronę na Facebooku, aby przeczytać komentarze na ten temat.
Kolejnym istotnym aspektem jest to, że stawiamy na jakość. Mamy bardzo szczegółowe specyfikacje dla dostawców i nie tolerujemy produktów niskiej jakości. Jeśli produkt nie spełnia ustalonych przez nas standardów, odsyłamy go do dostawcy, a dieta jest modyfikowana.
Moja współpraca z szefem kuchni i dobrze wyszkolonym personelem kuchennym jest kluczowa dla utrzymania wysokiej jakości. Dodatkowo przeprowadzam regularne ankiety satysfakcji pacjentów, które pomagają mi dostosować diety do ich preferencji.
Jeśli mamy pacjentkę z konkretnymi wymaganiami dietetycznymi, zawsze staramy się podejść do niej indywidualnie. Na przykład, jeśli pacjentka nie je mięsa, dostosowujemy jej dietę, dodając więcej białka roślinnego lub nabiału. Pacjentki często są zaskoczone, gdy przychodzę do nich osobiście, aby omówić ich preferencje żywieniowe.
Na czym polegał program pilotażowy „Dieta Mamy”, który u siebie wdrożyliście? Jak oceniasz jego skuteczność?
Program pilotażowy o nazwie „Dieta Mamy” polegał na serwowaniu pięciu posiłków dziennie. Został wdrożony w wielu szpitalach, na oddziałach ginekologicznych, dla kobiet w ciąży i karmiących piersią.
Podczas trwania tego programu zauważyłam zdecydowaną poprawę. Przede wszystkim pacjentki przynosiły do szpitala mniej jedzenia, a wiadomo że zazwyczaj były to słodycze. Zapewnialiśmy im codziennie jeden słodki posiłek, ale taki bardziej zdrowy, na przykład domowe ciasto, koktajl, czy pieczone jabłka z orzechami.
Obecnie, niestety, serwujemy tylko 3 posiłki dziennie, z wyjątkiem pacjentek z cukrzycą, które otrzymują 5 posiłków. Mimo to, staramy się, aby posiłki były jak domowe. Często otrzymuję opinie, że są takie jak w domu, a nawet lepsze. Jest to dla mnie niezwykle satysfakcjonujące. Oczywiście, zdarzają się też negatywne opinie, ale wszyscy mają prawo do własnego gustu i oceny.
Jakie wyzwania stoją przed kucharzami pracującymi w szpitalu?
Zadania stojące przed kucharzami pracującymi w szpitalu są bardzo specyficzne i różnią się od tych, z jakimi muszą mierzyć się w tradycyjnej restauracji. Przede wszystkim, wiele zależy od polityki zarządu szpitala. Jeśli kucharze muszą pracować z ograniczonym asortymentem, konieczna jest duża kreatywność, aby przygotować smaczne i zdrowe posiłki. Z drugiej strony, jeśli zarząd szpitala docenia wartość dobrego jedzenia i dostarcza odpowiednie środki, praca jest znacznie łatwiejsza.
Kucharze z doświadczeniem w pracy w restauracji muszą zrozumieć, że praca w szpitalu to coś zupełnie innego. Tutaj nie zawsze można stosować te same metody przygotowywania posiłków. Na przykład, niektóre produkty i przyprawy mogą być niewłaściwe w dietach łatwostrawnych lub eliminujących pewne składniki. Przejście z pracy w restauracji, gdzie kluczowe jest estetyczne podanie dania i jego smak, do gotowania „jak w domu” z pewnymi ograniczeniami, może być wyzwaniem. Praca w kuchni szpitalnej to nie tylko gotowanie, ale także głębokie zrozumienie specyfiki dietetyki.
Jak myślisz, co można by zrobić aby poprawić jakość jedzenia w szpitalach w Polsce?
Poprawienie jakości jedzenia dostarczanego pacjentom w polskich szpitalach to skomplikowany proces, który wymaga wielowymiarowego podejścia. Przede wszystkim, musimy zacząć od rozmowy z osobami bezpośrednio zaangażowanymi w proces żywienia pacjentów – dietetykami i kucharzami pracującymi w szpitalach.
Niedawno pracowaliśmy nad opiniowaniem ustawy dotyczącej jakości żywienia w polskich szpitalach, ale zauważyliśmy pewne niepokojące braki. Pomimo naszego zaangażowania, wiele osób odpowiedzialnych za żywienie pacjentów – w tym dietetyków – nie zostało poproszonych o udzielenie swojej opinii. Ustawa była głównie opiniowana przez farmaceutów, fizjoterapeutów i lekarzy, nie zaś przez specjalistów od żywienia.
Jednak zauważamy, że coraz więcej szpitali w Polsce jest proszonych o udzielenie opinii na temat tej ustawy. To jest krok w dobrym kierunku. Pierwszym etapem poprawy jakości żywienia w szpitalach jest standaryzacja zasad żywienia i określenie konkretnych kwot, które powinny być przeznaczane na wyżywienie z budżetu NFZ.
Obecnie, zarząd szpitala decyduje, ile środków zostanie przeznaczonych na różne aspekty opieki nad pacjentem, w tym na żywienie. Jeśli te kwoty zostaną ustalone odgórnie i będą monitorowane, szpitale będą zmuszone do zapewnienia jedzenia odpowiedniej jakości.
Ale to nie wszystko. Potrzebne są także odpowiednie regulacje prawne, które zapełnią luki w obecnej praktyce. Nie wystarczy jednak tylko wprowadzić takie regulacje – muszą one być również skutecznie egzekwowane.
Na koniec, ważne jest także odpowiednie szkolenie personelu. Kucharze muszą znać specyfikę różnych diet, w tym diet eliminacyjnych, wegetariańskich, wegańskich, bez białka mleka, bezglutenowych itp. Wiedza ta pozwoli im na przygotowanie posiłków, które są nie tylko smaczne, ale także zdrowe i odpowiednie dla potrzeb pacjenta.
Można więc powiedzieć, że jakość posiłków w szpitalach zależy głównie od kierownictwa?
Niestety, są dyrektorzy, którzy nie dostrzegają znaczenia właściwego odżywiania. Spotkałam taką osobę w mojej poprzedniej placówce – pomimo moich prób przekonania, nie był w stanie zrozumieć znaczenia, jakie ma odżywianie w procesie leczenia. Ostatecznie, zdecydowałam się opuścić tę placówkę po trzech miesiącach.
Jednak to nie są jedyne osoby o takim nastawieniu. W życiu codziennym również spotykamy ludzi, którzy wolą przyjąć tabletkę od lekarza, niż zmienić swój sposób odżywiania. Wierzę, że spotkałaś się z tym na własnej skórze.
Mówię tu nie tylko o naszej pracy jako dietetyków, ale także o naszym osobistym życiu. Często spotykamy się z tak zwanymi „Januszami dietetyki” – osobami, które twierdzą, że wiedzą wszystko na temat odżywiania, ale w rzeczywistości ich podejście jest pełne błędów i mitów.
Dla nich, nie ma sensu zmieniać swojego stylu życia czy sposobu odżywiania. Wolą pójść do lekarza, dostać tabletkę lub zastrzyk, który obiecuje szybkie schudnięcie bez konieczności wysiłku. Niestety, jest to krótkowzroczne podejście, które często prowadzi do powrotu do poprzedniej masy ciała, a także do innych problemów zdrowotnych.
Jakie rady dałabyś dietetykowi rozważającemu pracę w szpitalu?
Praca dietetyka w szpitalu nie jest dla każdego. Wymaga ona zdolności do współpracy z różnymi osobami, a nie tylko indywidualnej pracy z pacjentem, jak ma to miejsce w prywatnym gabinecie dietetycznym.
Oczywiście, empatia jest tutaj kluczowa, być może nawet bardziej niż w pracy gabinetowej. Należy pamiętać, że będzie się współpracować z wieloma osobami, a nie wszyscy będą podzielać to samo zdanie. Współpraca ta może przynosić różnego rodzaju zgrzyty i konflikty.
Mówię pół żartem, że trzeba mieć twardy tyłek – jeśli jesteś zbyt wrażliwy, musisz być odporny na krytykę i negatywne opinie. W przeciwnym razie, możesz nie wytrzymać presji.
Praca dietetyka w szpitalu wymaga także zdolności do walki o swoje – czasem trzeba mocno argumentować i tłumaczyć własne decyzje. Może to być trudne, szczególnie gdy spotykasz się z oporem czy niezrozumieniem.
Ponadto, nie można pozwolić sobie na zbyt dużą uległość. Jeżeli nie jesteś w stanie wyznaczyć swoich granic i stanowczo ich bronić, ta praca może być dla ciebie zbyt trudna.
Na koniec, praca w szpitalu często wiąże się z dużym stresem. Czasem są sytuacje kryzysowe, trudne decyzje do podjęcia, terminy do dotrzymania. Potrzebujesz umiejętności pracy pod presją i radzenia sobie ze stresem.
Wygląda na to, że praca w szpitalu należy do jednych z najbardziej wymagających miejsc pracy
Wszystko zależy od warunków, w jakich się pracuje, oraz od indywidualnych preferencji. Osobiście, pracuję w małym, przyjaznym szpitalu i czerpię z tego dużą satysfakcję. Wbrew stereotypom, nie odczuwam ciężaru obowiązków wynikających z tej roli. Wręcz przeciwnie, budzę się rano z przyjemnością, gotowa do pracy.
Nie ograniczam się tylko do pracy w szpitalu – mam też inne źródła dochodu. Niemniej jednak, praca w szpitalu stanowi moje główne, pełnoetatowe zajęcie i nie zamierzam na razie tego zmieniać. Jestem zadowolona z mojego miejsca pracy, a nasi pacjenci otrzymują odpowiednie żywienie, więc nie mam powodów do narzekań ani do wstydu.
Katarzyna Kupiec
Jestem dietetykiem klinicznym i technologiem żywności. Od 4 lat pracuję w Klinicznym Centrum Ginekologii, Położnictwa i Neonatologii w Opolu jako dietetyk szpitalny. Tam właśnie połknęłam bakcyla edukacji żywieniowej kobiet w czasie karmienia piersią. Również od 4 lat pracuję w Centrum Leczenia Nerwic w Mosznej, gdzie edukuję pacjentów w zakresie żywienia. Natomiast od 7 lat prowadzę własny gabinet, naprawiając relacje pacjentów z jedzeniem poprzez indywidualną pracę dietetyk-pacjent. Najczęściej zajmuję się osobami chcącymi schudnąć, kobietami w ciąży i karmiącymi piersią. Staram się być na bieżąco z aktualną wiedzą medyczną i żywieniową, uczestnicząc w kursach i konferencjach branżowych. Można mnie też znaleźć na profilu Szkoły Karmienia Piersią Hafija, gdzie pomagam w administrowaniu profilu Agacie Aleksandrowicz.
Wywiad przeprowadziła Emilia Kołodziejska